System autonomicznego lądowania w ruchu rozwiąże problem krótkiego zasięgu dronów.
Drony mogą być wykorzystywane do rozmaitych zadań. Sprawdzają się przy wykonywaniu zdjęć i filmów z powietrza, a także przy monitoringu gazociągów czy w akcjach ratunkowych. Jedną z poważnych wad związanych z użytkowaniem tych urządzeń jest stosunkowo krótki czas pracy na baterii. Pozwalają one najczęściej na lot nie dłuższy niż 30 minut. Polacy opracowali specjalny system autonomicznego lądowania pojazdów na mobilnej stacji dokującej, w której w sposób w pełni automatyczny można także podmienić baterię. Jako pierwsza z tego rozwiązania skorzysta Państwowa Straż Pożarna, ale system może być wykorzystany także przy budowie autostrad czy monitorowaniu smogu.
– Stworzyliśmy moduł automatycznego lądowania dla dronów wraz ze stacją dokującą, który może być w łatwy sposób dostosowany do większości obecnie istniejących dronów. To pozwala na autonomię lądowania, nawet na czymś, co się porusza, np. na łódce albo na samochodzie. Dron ląduje samodzielnie, a po wylądowaniu w stacji dokującej wymieniana jest automatycznie bateria bądź przesyłka w zależności od przykładu użycia. W ciągu minuty dron jest gotowy do ponownego startu i kontynuowania swojego zadania – mówi w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Innowacje Łukasz Raczkowski z firmy Solutions 4 Tomorrow.
Stacja dokująca jest niezbędnym elementem systemu autonomicznego lądowania, ponieważ zapewnia stabilność urządzenia na przykład na poruszającym się obiekcie. Dron ląduje więc w gnieździe stacji dokującej, a wewnątrz niej automatycznie wymieniana jest bateria. W precyzyjnym i autonomicznym lądowaniu, zwłaszcza na poruszającym się obiekcie, pomaga technologia nawigacji optycznej.
– Kiedy podchodzimy do lądowania, to w pewnym momencie nasz dron przechodzi na sterowanie optyką. Identyfikuje wówczas markery, które są na stacji dokującej i obniża się powoli, a odczyt z tych markerów pozwala mu na bardzo dokładne pozycjonowanie się względem stacji dokującej. Dzięki temu dron jest w stanie bardzo precyzyjnie określić jej pozycję i wylądować w tym miejscu, w którym jest to potrzebne. To zupełnie innowacyjne rozwiązanie – twierdzi Łukasz Raczkowski.
Z rozwiązania skorzysta Państwowa Straż Pożarna. W ramach projektu e-pionier, realizowanego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, stacje dokujące systemu mają być montowane na strażackich pick-upach. Zadaniem strażaków będzie zaprogramowanie trasy lotu drona i sczytywanie wysyłanych przez niego danych. Możliwych zastosowań jest jednak znacznie więcej. Jak zapewniają twórcy, może to być na przykład monitoring linii wysokiego napięcia, gazociągów, platform wiertniczych na morzach czy upraw rolniczych.
Drony w ramach pilotażowego programu Polskiej Grupy Naftowej i Gazowniczej mają także pomóc w walce ze smogiem przy wykorzystaniu czujników monitorujących cząsteczki w powietrzu, a także przy budowie autostrad.
– Zwykle geodeci przejeżdżają całą trasę planowanej autostrady i robią wszystkie swoje obmiary. Dzięki naszemu rozwiązaniu mogliby je wykonać dużo szybciej. Dron leciałby za nimi, lądował na stacji, żeby wymieniać baterie i po minucie wracałby do wykonywania pomiarów. Wraz z Centrum Badań Kosmicznych i firmą Hexagon myślimy także o rozwiązaniu do bardzo szybkiego przetwarzania zdjęć na mapy 3D, co mogłoby umożliwić lepsze rozpoznanie terenu w akcji czy zastąpić zdjęcia Google – zapowiada przedstawiciel Solutions 4 Tomorrow.
Zaletą zdjęć wykonywanych z drona w porównaniu ze zdjęciami lotniczymi i satelitarnymi, z których korzysta Google, jest niższy pułap lotu dronów – poniżej chmur. Nie ma w tym przypadku więc ryzyka, że zdjęcia będą niewidoczne z powodu występującego zachmurzenia. Co ważne, rozwiązanie proponowane przez polską firmę można wdrożyć w już istniejących dronach. Polska firma jest więc zainteresowana sprzedażą swojej technologii w postaci udostępnienia licencji producentom dronów.
Zgodnie z przewidywaniami Goldman Sachs światowy rynek dronów ma być do 2020 roku wyceniany na 100 mld dol.
Komentarze (0)
Zostaw komentarz ⇾